piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 3 - Marie

Ktoś otworzył drzwi i do biblioteki wpadł powiew zimnego powietrza. Owinęłam się szczelniej bluzą i wróciłam do czytania kryminału. Teoretycznie powinniśmy mieć teraz lekcje eliksirów, ale profesor Greban wypiła coś na poprzedniej godzinie z trzecią klasą więc mieliśmy wolne.
- Hej, Marie jesteś tu? – usłyszałam głośny głos mojej przyjaciółki Sofii. Nie byłam do końca pewna czy po miesiącu znajomości mogę ją tak nazywać, ale co mi tam. I tak na moim roczniku w Gryffindorze były tylko trzy dziewczyny.
- Tu jestem- odpowiedziałam starając się jednak zachować dosyć cicho. Nie chciałam wkurzyć bibliotekarki.
- No nareszcie cię znalazłam- powiedziała Sofia dysząc ciężko. Jej długie blond włosy nie wskazywały na to żeby szybko biegała. Spięte w kucyk opadały miękko na plecy- Pół Hogwartu przebiegłam zastanawiając się gdzie możesz być. Wcześniej byłam na błoniach.  Śledziłam mojego brata i tą puchonkę, Carolin. Trochę obściskiwali się nad jeziorem po czym poszli w stronę Zakazanego Lasu.
- Mało mnie to obchodzi- przerwałam jej- Przejdź do konkretów.
- No właśnie to robię- odfuknęła Sofia- Chciałam iść za nimi, ale wtedy znalazł mnie jakiś krukon. Zapytał czy nie znam kogoś takiego jak Marie Weasley, a ja odpowiedziałam, że owszem znam. Na to on poprosił mnie żebym ci przekazała, że masz się spotkać z dyrektorką- dokończyła dziewczyna. Zmarszczyłam brwi z zdziwieniem. Czego profesor McGonagall chce ode mnie.
                                                                                                                                                                                                                                                                                    ∞∞∞∞∞
Stałam razem z Asią przed wielkim, kamiennym gargulce kompletnie zdezorientowana. Wiedziałam, że to tu jest wejście do gabinetu profesor McGonagall, ale do diabła jak tam wejść.
- Wiesz może dlaczego nas wezwała? – zapytałam się siostry.
- Nie mam pojęcia- Asia pokręciła głową- Ale zaraz się dowiemy. Czekamy tylko na Alexa. On zna hasło- w tej chwili za zakrętu jednego z korytarz wybiegł mój kochany braciszek.
- Bombonierka lasera- rzucił tylko w stronę gargulca, a ten odskoczył w bok. Ściana za nim rozsunęła się ukazują kamienne schodki. Całą trójką weszliśmy na nie i już po chwili staliśmy przed naszą kochaną dyrektorką.
Muszę szczerze powiedzieć, że gabinet zrobił na mnie wielkie. Masa książek piętrzyła się na stołach i stoliczkach. Na puchowym fotelu siedział ogromny biały kot i wpatrywał się dziwnie łakomym wzrokiem  w portrety byłych dyrektorów. Największy z nich, wiszący za ogromnym biurkiem, przedstawiał samego Albusa Dumbledora. Szanowny profesor chwilowo spał. Dostrzegła także dwa elementy które zdecydowanie nie pasowały do tego sielankowego wystroju gabinetu. Byli to mianowicie wujek Harry i wujek Ron w oficjalnych szatach aurorów z dość ponurymi minami.
- Proszę, siadajcie- powiedziała dyrektorka gdy zobaczyła nasze zdekoncentrowane miny. Posłusznie usiedliśmy na wyczarowanych wcześniej krzesłach- Panie Potter czy może pan dokładnie wyjaśnić sprawę moim uczniom? – wujek Harry zamrugał oczami wyrwany z stanu głębokiego zamyślenia.
- Tak, tak, oczywiście. Jak pewnie wiecie- zwrócił się do nas- nasi aurorzy od pewnego czasu współpracują z aurororami z innych państw, w tym z tymi z Rumuni. Od paru tygodni dostawaliśmy informacje o dziwnych zniknięciach w różnych częściach Europy- wymieniłam z moim rodzeństwem zdumione spojrzenia.
- Dwa dni temu przyszła do nas szokująca informacja- wujek Ron ściszył głos- Charlie zaginął- powiedział patrząc na nas smutnym wzrokiem. Spojrzałam przerażona na Asie. Moja siostra miała bladą twarz, a jej podbródek drżał niebezpieczne. Ja sama pewnie nie wyglądałam lepiej ta informacja bardzo mną wstrząsnęła. Mój kochany tatuś, ten który uczył mnie latać na miotle i grać w szachy czarodziejów, zniknął gdzieś bez śladu. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Zamknęłam oczy i skryłam twarz w dłoniach.
- Ale co się dokładnie stało? – zapytał drżącym głosem Alex.
- Z tego co się dowiedzieliśmy 28 września, wczesnym rankiem, niejaki Coli Cervantes udał się do waszego domu na skraju farmy w celu odebrania od waszego ojca dokumentów któregoś ze smoków. Kiedy jednak wszedł do salonu nie zastał Charliego, a cały pokój wyglądał jak po przejściu huraganu- wyjaśnił wuj Harry.
- Nie udało nam się narazić kto porwał mojego brata, ale mamy nadzieje, że zgodzicie się na krótką podróż w najbliższą sobotę w celu zidentyfikowania pewnych poszlak- poinformował nas rudy auror.
- A możemy w niedziele? – zapytała się Asia otrząsając się z szoku. Popatrzyłam na nią zdumiona. Co może być ważniejsze od znalezienia taty- W sobotę gramy z Huffelpaffem- wyjaśniła moja siostra. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nikt by nie odpuścił pierwszego meczu w sezonie.
- Dobrze- dyrektorka klasnęła w ręce- Proszę was abyście byli tutaj w niedziele o jedenastej. A teraz zmykać na lekcje- powiedziała wyganiając nas z gabinetu. Posłusznie wyszłam po czym udałam się do biblioteki.
                                                                              ∞∞∞∞∞
- No i co od ciebie chciała? – zapytała się Sofia kiedy zmęczona usiadłam do kolacji.
- Nic ważnego – odpowiedziałam wkładając ziemniaka do ust. Siedząca przede mną Kate zamknęła książkę i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Nie próbuj kłamać- powiedziała odrzucając do tyłu brązowy kucyk- Dobrze wiemy, że  coś cię dręczy.
- Dobra, powiem wam- odetchnęłam głęboko po czym opowiedziałam dziewczynom całą historie.  Miałam nadzieje, że nie zaczną rozpowiadać tego całej szkole. Nie chciałam robić z siebie ofiary. Obawiałam się także reakcji niektórych wredniejszych osób. Niestety nawet w Hogwarcie zdarzają się osobniki mające wielką chęć upokorzyć każdego na swojej drodze.
- Masz jakieś podejrzenia kto to mógł zrobić? – zapytała się cicho Kate. Pokręciłam przecząco głową. Sofia przytuliła mnie pocieszająco. Ten gest sprawił, że poczułam się lepiej.
Kiedyś usłyszałam od Asi i Alexa, że w Hogwarcie znajduje się prawdziwe przyjaźnie. W tej chwili, siedząc na twardych ławka w Wielkiej Sali, czułam, że i ja odnalazła ludzi na których zawsze mogę polegać. 
Odnalazłam przyjaciół.

Ten rozdział dedykuje moim przyjaciołom.
Radek, Zuza, Julia, Kasia, Oliwia- to dla was za to, że wytrzymaliście ze mną te sześć lat.


2 komentarze:

  1. Super rozdział! Ten blog jest taki... inny. Nigdy nie spotkałam bloga o podobnej tematyce. Powodzenia w dalszym pisaniu.
    PS. Kiedy nast. rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam sobie od początku i coraz częściej zauważam błędy. Na przykład w tym rozdziale:
    "Stałam razem z Asią przed wielkim, kamiennym gargulce " - gargulcem
    "Muszę szczerze powiedzieć, że gabinet zrobił na mnie wielkie. " - ...wrażenie?
    "- Nie udało nam się narazić kto porwał mojego brata" - na razie ustalić?
    "W sobotę gramy z Huffelpaffem" - Hufflepuffem

    no i brak odstępów przed myślnikami.

    OdpowiedzUsuń