Siedziałem na łóżku patrząc
ze śmiechem na zamieszanie w moim pokoju. Dziś była trzecia sobota września co
automatycznie łączyło się z wyjściem do Hogsmead. Ze względu na to, że
mieszkałem w pokoju z Fredem, Jamesem , Radem i Lucasem dla swojego własnego dobra
wolałem nie podnosić się z łóżka dopóki
sytuacja w pokoju nie zostanie opanowana. Na prawdę nie miałem ochoty na
bliskie spotkanie trzeciego stopnia z skarpetą któregoś kuzyna.
- Alex – zawołał z łazienki
Lucas- Czy mogę pożyczyć twój dezodorant?
-Tak- odkrzyknąłem biorąc do
buzi kawałek mugolskiego ciasteczka.
- Ty się już ubrałeś?
–zapytał się James patrząc na mnie podejrzliwie.
- Nom- odburknąłem po czym
przełknąłem ciasteczko i wyjaśniłem- Chcąc uniknąć tego typu zamieszania
wstałem pół godziny wcześniej. A teraz pozwólcie, że udam się do pokoju
wspólnego tego szanownego domu jakim jest Gryffindor- wstałem przeciągając się
i wyszedłem z dormitorium odprowadzany wzrokiem przez moich współlokatorów.
W pokoju wspólny panowała
względna cisza. Paru uczniów. Siedziało przy stołach i pisało wypracowania albo
uczyło się czegoś zawzięcie. Na jednym z foteli przy kominku siedziała moja
siostra. Marie podkuliła nogi pod samą brodę, a długi warkocz przerzuciła przez
prawe ramie. Na kolanach oparła blok rysunkowy w którym kreśliła coś zawzięcie.
Podszedłem do niej od tyłu i położyłem dłoń na jej ramieniu. Marie wzdrygnęła
się z zaskoczenia po czym szybko przycisnęła blok do siebie.
- Wystraszyłeś mnie-
powiedziała cicho po czym spojrzała na mnie z wyrzutem. Roześmiałem się i
spojrzałem z ciekawością na blok który trzymała.
- Co tam smarujesz? –
zapytałem. Dziewczyna odetchnęła głęboko po czym ociągając się pokazała mi
rysunek. Na kartce widniał przepiękny portret śpiącego smoka. Jego ogon owinięty był wokół tułowie i
delikatnie przykrywał głowę. Brakowało na nim charakterystycznych kolców, ale
ogon wyglądał skończony. Jeszcze do tego te delikatne plamy na grzbiecie.
- To szmaragdowy finlandzki –
stwierdziłem po krótkiej chwili.
- Masz racje- Marie
roześmiała się- Żyje tylko w Finlandii i strasznie mi się spodobał gdy tam
byliśmy w te wakacje- dodała po czym wróciła do rysowania.
- Jadłaś już śniadanie? –
zapytałem przyglądając się jej uważnie. Moja siostra pokręciła głową. Śmiejąc
się pociągnąłem ją za rękę i nie zważając na jej krzyki pognałem w stronę
Wielkiej Sali. Z prędkością światła zbiegliśmy po schodach i prawie wpadliśmy
na jakiegoś ducha. Minęliśmy ze dwa piętra cały czas śmiejąc się i trzymając
się za ręce. Marie przyciskała do siebie blok rysunkowy. Już dawno zgubiliśmy
ołówek i gumkę.
- To było szalone-
powiedziała kiedy dysząc usiedliśmy przy stole Gryffindoru.
- To jeszcze nie koniec-
powiedziałem złowieszczym tonem- Kto zje więcej naleśników!- krzyknąłem i
rzuciłem się do jedzenia. Mia tylko roześmiała się i poszła w moje ślady. Przez
dobre dziesięć minut zajadaliśmy bez słowa jednocześnie wzbudzając sensacje
wśród nielicznych uczniów i nauczycieli. Nasza kochana dyrektorka, profesor
McGonagall patrzyła na nas z miną świadczącą o tym, że zaczyna uważać Hogwart
za dom wariatów.
- Wygrałem- powiedziałem
zwycięskim tonem.
- Jesteś starzy- Marie
wystawiła do mnie język- W ramach nagrody pocieszenia masz mi kupić fasolki
wszystkich smaków i trochę czekoladowych żab- dodała po chwili zastanowienia.
Roześmiałem się głośno i wstałem z zamiarem udania się na błonia. Wolałem
poczekać na moich przyjaciół na słońcu.
∞∞∞∞∞
- Jak ja kocham to miejsce-
powiedziała Susan kiedy obładowani słodyczami wychodziliśmy z Miodowego
Królestwa.
- Zgadzam się z tobą
całkowicie- powiedziałem wkładając do ust pieprznego diabełka.
- Ja mam teraz szczerą ochotę
usiąść sobie spokojnie w Trzech Miotłach i zamówić duży kufel kremowego piwa-
stwierdziła Asia. Wszyscy poparliśmy zamysł oddania się do pubu i niecałe
dziesięć minut później siedzieliśmy nad parującymi kuflami. Rozmawialiśmy sobie
spokojnie o zbliżającym się pierwszym meczu Quidditcha. Jako brat ścigającej, kuzyn
szukającego i najlepszy przyjaciel bramkarza miałem prawo interesować się tym
szanownym sportem.
Dyskutowałem zawzięcie z
Lukasem o tym czy nowy szukający Huffelpafu jest dobry kiedy podszedł do nas Albus.
- Alex, czy możemy chwile
pogadać? – zapytał się mój kuzyn.
- Ok- odpowiedziałem po czym
przeprosiłem resztę i poszedłem za Alem. Mój kuzyn zaprowadził mnie w którąś z
mniejszych uliczek po czym zatrzymał się i odetchnął głęboko.
- Nie będę owijać w bawełnę-
zaczął- Chodzi o Scorpiusa.
- A co z nim nie tak? –
zapytałem się zdezorientowany. Z tego co pamiętam Malfoy cieszył się niebywałym
zdrowiem co doprowadzało do szału wujaszka Rona.
- Zachowuje się strasznie
dziwnie. Od czwartku nie rusza się prawie z łóżka, wychodzi tylko na lekcje i
jeden posiłek. Jest strasznie nieobecny- wyjaśnił Al. Zmarszczyłem brwi w
zamyśleniu. Wiedziałem, że Albus, Scorpius i Rose się przyjaźnił więc na pewno
znają swoje typowe zachowania. Jak widać to na pewno nie było typowe.
- Dobra- klasnąłem w ręce-
Pójdę teraz do Trzech Mioteł i powiem reszcie, że wracam do zamku. A potem ty
zaprowadzisz mnie do swojego kolegi.
∞∞∞∞∞
Stałem na środku dormitorium
ślizgonów i uważnie przyglądałem się młodemu Malfyowi. Chłopak leżał na łóżku,
w pełni ubrany, i rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w sufit. W pewnym momencie
podszedłem do niego i szybko pomachałem mu ręką przed nosem. Scor tylko
odetchnął głęboko po czym przekręcił się na bok.
- Za nim wystawię diagnozę-
zacząłem- Mam takie drobne pytanie. Dlaczego nie poszedłeś z tym problemem do
Jamesa?
- To idiota- odpowiedział Al.
Wzruszając ramionami- Może i jest moim bratem, ale nadal jest skończonym
głąbem- dodał. Już miałem mu coś odpowiedzieć gdy nagle przerwał mi Scorpius.
- Ma takie piękne oczy-
powiedział blondyn wzdychając głęboko- I tak pięknie się uśmiecha- dodał znów
przewracając się na plecy. Ja i mój kuzyn patrzyliśmy na niego z osłupieniem.
Mój mózg powoli zaczynał łapać o co w tym wszystkim chodzi. W czwartek był
pierwszy trening drużyny Ravenclawu. Albus i Scor prawdopodobnie oglądali go z
ukrycia żeby zobaczyć Rose i jej koleżanki które stanowią cztery siódme całego
składu. Najprawdopodobniej blondyn zobaczył tam jakąś piękność. Ale zaraz.
Gdyby to była jakaś nieznajoma mu dziewczyna ganiałby teraz za nią po zamku.
To musiał być ktoś mu znany.
- O cholera- powiedziałem
dosyć głośno gdy zdałem sobie sprawę o kogo chodzi.
- Co jest? – zapytał się
zdezorientowany Al. Niby taki inteligentny, a prostych faktów połączyć nie
umie. I to ma być niby Potter.
- Twój przyjaciel po prostu
się zakochał. Niestety najprawdopodobniej w naszej kochanej kuzyneczce Rose.
Nie przepadam za młodym pokoleniem, ale fajny blog jak i rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
Bardzo fajny blog
OdpowiedzUsuń