czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 2- Alex


Siedziałem na łóżku patrząc ze śmiechem na zamieszanie w moim pokoju. Dziś była trzecia sobota września co automatycznie łączyło się z wyjściem do Hogsmead. Ze względu na to, że mieszkałem w pokoju z Fredem, Jamesem , Radem i Lucasem dla swojego własnego dobra wolałem nie podnosić się  z łóżka dopóki sytuacja w pokoju nie zostanie opanowana. Na prawdę nie miałem ochoty na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z skarpetą któregoś kuzyna.

- Alex – zawołał z łazienki Lucas- Czy mogę pożyczyć twój dezodorant?

-Tak- odkrzyknąłem biorąc do buzi kawałek mugolskiego ciasteczka.

- Ty się już ubrałeś? –zapytał się James patrząc na mnie podejrzliwie.

- Nom- odburknąłem po czym przełknąłem ciasteczko i wyjaśniłem- Chcąc uniknąć tego typu zamieszania wstałem pół godziny wcześniej. A teraz pozwólcie, że udam się do pokoju wspólnego tego szanownego domu jakim jest Gryffindor- wstałem przeciągając się i wyszedłem z dormitorium odprowadzany wzrokiem przez moich współlokatorów.

W pokoju wspólny panowała względna cisza. Paru uczniów. Siedziało przy stołach i pisało wypracowania albo uczyło się czegoś zawzięcie. Na jednym z foteli przy kominku siedziała moja siostra. Marie podkuliła nogi pod samą brodę, a długi warkocz przerzuciła przez prawe ramie. Na kolanach oparła blok rysunkowy w którym kreśliła coś zawzięcie. Podszedłem do niej od tyłu i położyłem dłoń na jej ramieniu. Marie wzdrygnęła się z zaskoczenia po czym szybko przycisnęła blok do siebie.

- Wystraszyłeś mnie- powiedziała cicho po czym spojrzała na mnie z wyrzutem. Roześmiałem się i spojrzałem z ciekawością na blok który trzymała.

- Co tam smarujesz? – zapytałem. Dziewczyna odetchnęła głęboko po czym ociągając się pokazała mi rysunek. Na kartce widniał przepiękny portret śpiącego smoka.  Jego ogon owinięty był wokół tułowie i delikatnie przykrywał głowę. Brakowało na nim charakterystycznych kolców, ale ogon wyglądał skończony. Jeszcze do tego te delikatne plamy na grzbiecie.

- To szmaragdowy finlandzki – stwierdziłem po krótkiej chwili.

- Masz racje- Marie roześmiała się- Żyje tylko w Finlandii i strasznie mi się spodobał gdy tam byliśmy w te wakacje- dodała po czym wróciła do rysowania.

- Jadłaś już śniadanie? – zapytałem przyglądając się jej uważnie. Moja siostra pokręciła głową. Śmiejąc się pociągnąłem ją za rękę i nie zważając na jej krzyki pognałem w stronę Wielkiej Sali. Z prędkością światła zbiegliśmy po schodach i prawie wpadliśmy na jakiegoś ducha. Minęliśmy ze dwa piętra cały czas śmiejąc się i trzymając się za ręce. Marie przyciskała do siebie blok rysunkowy. Już dawno zgubiliśmy ołówek i gumkę.

- To było szalone- powiedziała kiedy dysząc usiedliśmy przy stole Gryffindoru.

- To jeszcze nie koniec- powiedziałem złowieszczym tonem- Kto zje więcej naleśników!- krzyknąłem i rzuciłem się do jedzenia. Mia tylko roześmiała się i poszła w moje ślady. Przez dobre dziesięć minut zajadaliśmy bez słowa jednocześnie wzbudzając sensacje wśród nielicznych uczniów i nauczycieli. Nasza kochana dyrektorka, profesor McGonagall patrzyła na nas z miną świadczącą o tym, że zaczyna uważać Hogwart za dom wariatów.

- Wygrałem- powiedziałem zwycięskim tonem.

- Jesteś starzy- Marie wystawiła do mnie język- W ramach nagrody pocieszenia masz mi kupić fasolki wszystkich smaków i trochę czekoladowych żab- dodała po chwili zastanowienia. Roześmiałem się głośno i wstałem z zamiarem udania się na błonia. Wolałem poczekać na moich przyjaciół na słońcu.

 

                                                                   ∞∞∞∞∞

- Jak ja kocham to miejsce- powiedziała Susan kiedy obładowani słodyczami wychodziliśmy z Miodowego Królestwa.

- Zgadzam się z tobą całkowicie- powiedziałem wkładając do ust pieprznego diabełka.

- Ja mam teraz szczerą ochotę usiąść sobie spokojnie w Trzech Miotłach i zamówić duży kufel kremowego piwa- stwierdziła Asia. Wszyscy poparliśmy zamysł oddania się do pubu i niecałe dziesięć minut później siedzieliśmy nad parującymi kuflami. Rozmawialiśmy sobie spokojnie o zbliżającym się pierwszym meczu  Quidditcha. Jako brat ścigającej, kuzyn szukającego i najlepszy przyjaciel bramkarza miałem prawo interesować się tym szanownym sportem.

Dyskutowałem zawzięcie z Lukasem o tym czy nowy szukający Huffelpafu  jest dobry kiedy podszedł do nas Albus.

- Alex, czy możemy chwile pogadać? – zapytał się mój kuzyn.

- Ok- odpowiedziałem po czym przeprosiłem resztę i poszedłem za Alem. Mój kuzyn zaprowadził mnie w którąś z mniejszych uliczek po czym zatrzymał się i odetchnął głęboko.

- Nie będę owijać w bawełnę- zaczął- Chodzi o Scorpiusa.

- A co z nim nie tak? – zapytałem się zdezorientowany. Z tego co pamiętam Malfoy cieszył się niebywałym zdrowiem co doprowadzało do szału wujaszka Rona.

- Zachowuje się strasznie dziwnie. Od czwartku nie rusza się prawie z łóżka, wychodzi tylko na lekcje i jeden posiłek. Jest strasznie nieobecny- wyjaśnił Al. Zmarszczyłem brwi w zamyśleniu. Wiedziałem, że Albus, Scorpius i Rose się przyjaźnił więc na pewno znają swoje typowe zachowania. Jak widać to na pewno nie było typowe.

- Dobra- klasnąłem w ręce- Pójdę teraz do Trzech Mioteł i powiem reszcie, że wracam do zamku. A potem ty zaprowadzisz mnie do swojego kolegi.

 

                                                              ∞∞∞∞∞

Stałem na środku dormitorium ślizgonów i uważnie przyglądałem się młodemu Malfyowi. Chłopak leżał na łóżku, w pełni ubrany, i rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w sufit. W pewnym momencie podszedłem do niego i szybko pomachałem mu ręką przed nosem. Scor tylko odetchnął głęboko po czym przekręcił się na bok.

- Za nim wystawię diagnozę- zacząłem- Mam takie drobne pytanie. Dlaczego nie poszedłeś z tym problemem do Jamesa?

- To idiota- odpowiedział Al. Wzruszając ramionami- Może i jest moim bratem, ale nadal jest skończonym głąbem- dodał. Już miałem mu coś odpowiedzieć gdy nagle przerwał mi Scorpius.

- Ma takie piękne oczy- powiedział blondyn wzdychając głęboko- I tak pięknie się uśmiecha- dodał znów przewracając się na plecy. Ja i mój kuzyn patrzyliśmy na niego z osłupieniem. Mój mózg powoli zaczynał łapać o co w tym wszystkim chodzi. W czwartek był pierwszy trening drużyny Ravenclawu. Albus i Scor prawdopodobnie oglądali go z ukrycia żeby zobaczyć Rose i jej koleżanki które stanowią cztery siódme całego składu. Najprawdopodobniej blondyn zobaczył tam jakąś piękność. Ale zaraz. Gdyby to była jakaś nieznajoma mu dziewczyna ganiałby teraz za nią po zamku. To musiał być ktoś mu znany.

- O cholera- powiedziałem dosyć głośno gdy zdałem sobie sprawę o kogo chodzi.

- Co jest? – zapytał się zdezorientowany Al. Niby taki inteligentny, a prostych faktów połączyć nie umie. I to ma być niby Potter.

- Twój przyjaciel po prostu się zakochał. Niestety najprawdopodobniej w naszej kochanej kuzyneczce Rose.

2 komentarze:

  1. Nie przepadam za młodym pokoleniem, ale fajny blog jak i rozdział :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog

    OdpowiedzUsuń